Podróż sentymentalna....... do kraju lat dziecinnych
Przeglądam stare pocztówki i fotografie przedstawiające nie bliskie osoby lecz miasteczko nad Wisłą. Jedna cecha je łączy- są stare sprzed pierwszej, wielkiej wojny. Są czarno-białe i pokolorowane. Oglądam je i czuję się u siebie; w krainie zapamiętanej z dzieciństwa...
Pamiętam ruiny, przez mgłę widzę odgruzowywanie, wagoniki na lorach wywożące gruz na planty.... Pamiętam budowę muru betonowego, żeby wzgórze nie wędrowało w stronę Wisły. Pamiętam wywożenie sprzętów z kościoła klasztornego – my mawialiśmy ewangelickiego; jakby usprawiedliwiając tamto barbarzyństwo ( to słowo ciśnie się na usta dzisiaj – wówczas byliśmy zbyt mali, by tak rozumować)To pamiętam, to zostało pod powiekami... ale przecież to miasto nie zmieniło się. W zasadniczym kształcie – kościoły, rynek, uliczki starego miasta - wokół Rynku pozostały takie jak były w czasach naszego dzieciństwa, młodości naszych rodziców czy dziadków.
Tamte widokówki z drugiej połowy XIX wieku i pierwszej połowy dwudziestego stulecia są czytelne dla dzisiejszych mieszkańców Nowego. Ktoś oglądając tę kolekcję westchnął: Stare, dobre Nowe. To nie sentymentalizm, to zrozumienie, że mieszkając tu, chodząc uliczkami nasiąkaliśmy tymi widokami na zawsze. Nawet po latach będąc z dala od tych obrazów, tych przeżyć i wspomnień; tym bardziej otwieramy się na ikony, emblematy naszego dzieciństwa czy młodości. Przeglądając kolekcję zgromadzoną na portalu:www.nowe.z.pl ; czy są plany zabudowy, mapy czy podobizny miasteczka – stajemy zdumieni. W zasadzie układ starego miasta – tego kiedyś zamkniętego w obrębie murów miejskich jest niezmienny. Nałóżmy współczesny plan turystyczny na rycinę z 1869 r. przedstawiająca miasto w XVI wiecznym układzie. Te plany są identyczne. Gdyby nie liczyć budynków zburzonych przez kataklizmy wojenne i uchwały Rady Miejskiej, chociażby z 1870 r. wyrażająca zgodę na rozbiórkę Bramy Gdańskiej. Powtarzam plany te są identyczne. Układ pozostał ten sam. Wszystko co rosło poza murami było tylko przedmieściami: i ulica Nowa, i Komierowskiego, i osiedle 700-lecia i Nadwiślańskie i Myśliwskie. Nie wspominam fabryki mebli czy Zasadniczej Szkoły Zawodowej z okresu z ulicy Myśliwskiej. Przez wieki, przez stulecia dla administracji Nowe zawierało się w obrębie murów miejskich. Pokazują to nawet statystyki ludności z I połowy XIX wieku – zwiększenie liczby mieszkańców odbywało się poprzez doliczanie ludności z kolejnych przyłączanych dzielnic np. w 1840 dołączono tzw. piątą dzielnicę zamieszkałą przez ludność żydowską – w sumie prawie dwie setki mieszkańców. Na starych fotografiach oraz rycinie Bramy Grudziądzkiej widoczny jest budynek bóżnicy, synagogi z długimi, wąskimi oknami niczym w miejscowych kościołach. Zniknął on z pejzażu miasteczka, ale chyba też ze świadomości mieszkańców. Nawet nieliczne pamiątki, groby o tamtych współmieszkańcach nie przypominają. Wszak przecież to internauci z portalu wymienionego wyżej przypominają miejsca pochówku dawnych nowian, o których wspominają kolejni proboszczowie w Księdze przychodu kościoła parafialnego w Nowem. Dokument znaleziony przez Konstantego Kościńskiego, w trakcie jego zamieszkiwania grodu na Wisłą a opublikowanego już po przejściu na emeryturę i mającym nastąpić, za dwa lata zgonem. Brałem się do lektury tego materiału z oporami – wszak kogo dzisiaj mogą zainteresować zapiski w księgach parafialnych z XVII i XVIII wieku ??? Jednak w miarę lektury zmieniałem zdanie. Ileż tam życia ( mimo, że opisywane są pochówki mieszkańców Nowego) obyczajów, realia godne powieści historycznej. Przede wszystkim poznajemy prawdę o obyczajach pogrzebowych: pochówki w podziemiach kościołów, cmentarzach przy kościelnych i wyjątkowo na cmentarzu przy kaplicy św. Jerzego (tzw. stary cmentarz). Zastanawiam się skąd ten dytyramb na cześć Nowego? Skąd taki przypływ wibracji pozytywnych? Takie myślenie o przeszłości, o miejscach serdecznych zda być się fundamentem, przystanią, ostoją, czymś najważniejszym. Stąd jesteśmy, tu dorastaliśmy – wśród ludzi i murów. Należy się do tego miejsca. Gdziekolwiek jesteśmy, pod jakim gwiazdozbiorem? Dokądkolwiek los nas rzucił – pod powiekami, w sercach nosimy tamte obrazki. Widokówki, fotografie, ryciny tylko pomagają odświeżyć wrażenia, przypominają. Ale tak naprawdę tkwimy w tamtych pejzażach, widokach. One bez nas mogą trwać. Prawdę powiedziawszy my bez nich nie istniejemy, nie wyobrażalny to byt. Nasiąknęliśmy, wessaliśmy i potrzebne są nam jak dwutlenek przez nas wydychany roślinom. Patrzę na miasteczko od strony Wisły czuję się niby grenadier francuski kiedy Cesarz wołał:Żołnierze, pamiętajcie, ze szczytów tych piramid czterdzieści wieków patrzy na was. Przecież ten widok trwa tysiąc lat. Kilkaset na pewno, gdyby odrzucić pewną emfazę tego tekstu. Wieżyce kościołów i Zamek. W zależności od jakości zdjęcia lub ryciny fragmenty murów a u podnóża Wisła leniwie tocząca swe wody. My jesteśmy przemijające refleksy – ten widok trwa od stuleci. My przeminiemy. Przeminęła Gazeta Nowska. Przeminie Głoś Nowego – panorama od strony Wisły będzie trwała. Wisła leniwie będzie toczyć swe wody. Chyba każdy nowianin był nad Wisłą. Wędrował wałami, wzdłuż brzegów królowej rzek polskich. Spoglądał na miasteczko z tej dolnej, nadwiślańskiej perspektywy tak łatwej i wdzięcznej dla dla wszelkiej maści malarzy, fotografików, producentów widokówek i pamiątek. Ten widok nadwiślański jest marką Nowego, znakiem firmowym. Gdziekolwiek bądĄ się znajdziesz, gdzie los cię rzuci – pod powiekami, w pamięci wygrzebiesz, odnajdziesz ten widok. Będzie ci towarzyszył, przypominał, pocieszał.
Możesz nasłuchać się złośliwych komentarzy, plotek, pomówień, zawistnych uwag o aktualnych włodarzach miasteczka – ale Nowe jest ponad to. Przypuszczam, że my wędrowne ptaki, którzyśmy opuścili rodzinne uliczki, mury – to jesteśmy chwalcami tego piękna sentymentalnego, które przez nowian jest odbierane jak byle jakie miejsce codziennych trosk. Czy żeby dostrzec piękno trzeba odjechać, porzucić krajobrazy dzieciństwa, bliskich za którymi zatęsknisz z daleka? Okazuje się ten gród nad szeroką Wisła rozłożony jest Ąródłem sentymentalizmów rozmaitych nieuświadamianych, gdyś blisko tu. Dlaczego na portalu internetowym spotykają się ci, którzy są tylko gośćmi w rodzinnym grodzie? Wśród czytelników czasopism też ich napotkasz. Oni pamiętają. Oni noszą ten obraz w sobie. Radzi by go przekazywać – ale to wymaga wysiłku – kupienia biletu, przyjazdu i odwiedzenia rodzinnego miasteczka.... Ten tekst mógłby być przedmową w albumie widokówek, fotografii i wspomnień nowskich – ale kogo w dobie internetu, cyfrowych gadżetów takie wydawnictwo interesowałoby.... Może to ostatni taki moment, żeby westchnąć do kraju lat dziecinnych szeroko nad Wisłą rozciągnionych? (kapa)
Z ciekawością przeczytałem ten artykuł.Wspomnienia,obserwacje z lat młodości o dorastaniu i przemijaniu.A jest to związane z ukochanym miastem z jego historią,zabytkami i mieszkańcami.Faktycznie Nowe jest ponad to.Kto opuścił to miasto,zawsze je będzie pamiętał i do niego wracał.Dla tych co tu mieszkają,może jest nie docenione w troskach dnia codziennego,dla tych co tu mieszkali,a nie mieszkają zawsze pozostanie w pamięci.Przykre,że 498 czytań a 0 komentarzy.
przeżyłem w Nowem zaledwie dzieciństwo i niedorosłość, tu były pierwsze wzloty i upadki, pierwsza miłość, pierwsze laury i utraty, zwątpienia i poszukiwanie tożsamości w realnym i obiecanym świecie niepełnoletni przed 18tką/dziś to ważny jubel/wyruszyłem w świat dorosłych, po wiedzę wykształcenie i nowe doświadczenia, potem bywałem w Nowem przelotnie i okazjonalnie, u Mamy już z własnymi dziećmi, albo by pożegnać nad grobem najbliższych lecz to moje Nowe odcisneło się piętnem na całym moim życiu dwie moje córki jokają jak ja powtarzają że w potocznej mowie rozpoznawalne są jako pomorzanki kociewianki, mam szacunek dla pracy jako dobra wspólnego/dziadek tak mawiał kiedy sprzątałem chodnik i pól jezdni na gdańskim przedmieściu w sobotnie popołudnie/ i wspólnoty bliskiego sąsiedztwa/heimat?/ lecz nade wszystko tesknię za przestrzenią horyzontalną za Wisłą za jeziorem Czarownic albo tylko pod Frytę
kabest47 czy pamiętasz na Komierowskiego jak bawiliśmy się wszyscy w " policjantów i złodziei?" Chłopaki zawsze byli policjantami a dziewczyny złodziejami i szukaliśmy się naokoło granicy? To były wspaniałe lata młodości na Komierowskiego tego nie zapomnę! Dzięki kapa za ten artykuł, tak się rozmarzyłam....
Do dzisiaj targają mną wątpliwości ,czy dobrze zrobiłem nie wracając "po szkołach" do Nowego czy też nie. Zmieniałem 4-rokrotnie miejsce zamieszkania.W ostatnim mieście przebywam już prawie 30 lat.Do dzisiaj nie mogę nauczyć się nazw wszystkich ulic tego nowego miejsca.Mam zakodowane natomiast wszystkie nazwy ulic w Nowem ,ich położenie ,zapach każdej z nich.Gdy odwiedzam raz w roku Nowe biegnę zaraz na Planty popatrzeć czy aby Wisełka nie zmieniła koryta. Cieszę się również z tego,że stosunkowo niewiele ulic zmieniło swoją tradycyjną nazwę.Dzięki Ci Kapa za ten artykuł.
" Litwo ! Ojczyzno moja ! ty jesteś jak zdrowie;
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność swą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie"
Tak mi się skojarzyło po przeczytaniu tego tekstu...Wy tam- my tu i uwierzcie, kochamy Nowe tak samo Tylko my, musimy tutaj żyć, a żyje się w nim coraz gorzej. Widokami nie napełnimy żołądka, ani nie zapłacimy czynszów...mogą być jedynie ukojeniem dla skołatanych nerwów i powodem dla którego warto tutaj- mimo wszystko, zostać.
Jakże trafnie opisałeś,to co nam -"dobrowolnym wygnańcom" w duszy gra.Dzięki też,za portal,galerię, forum, gdzie mamy możliwość by,porozmawiać, pooglądać,powspominać,niekiedy z odległych zakątków w kraju i nie tylko.Dzięki
cósik mi tu nie gra: na gdańskim przedmieściu królował palant
zazwyczaj byłem matką wybierałem stały skład a moja mańka była legendarna policjantem też nie mogłem być bo kiedy wczasie jednego z pulterabendowych wieczorów Geruś D. próbował wyrwać mi butelkę zobaczył gwiazdy i kilka szwów na głowie a ja na gołym zadku ślady po reprymendzie taty takie czasy takie wspomnienia
Kabeścik47 coś mi się przypomina, że ty byłeś na gdańskim przedmieściu taki mały i groźny szeryf ustawiałeś wszystkich po kątach a nieposłusznych lałeś po gębie .A w palanta to grałeś jak byłeś mały,jak zauważyłeś panny to w policjantów i złodziei grałeś.
no to kapo przyszła kryska na matyska, tekst opublikowany pięć lat temu, doczekał się licznych komentarzy. To zasługa domino 1583/, który z czeluści portalu wydobył tekst drukowany w numerze 7 (68) Głosu Nowego z roku 2004. niech to dunder swiśnie....